Mój ulubiony płaszcz kupiłam kiedyś w lumpeksie na Ząbkowskiej - za zawrotną cenę 20zł. Oryginalnie sięgał mi do kostek i wyglądał jak habit zakonnicy. Gdy dotargałam go do domu moi kochani domownicy popukali się w czoło i stwierdzili że oszalałam. Jednak zaczarowane ręce Maszy nadały mu odpowiednią długość w 15 minut i oto jest! Grzybek rodem z lat 60tych.
I może słówko o butach. Jest to jedyne obuwie (z tego co oferują w naszych sklepach) przypominające to z lat 60tych. Wersja jesienno-zimowa. Nie jestem na tyle szalona aby nosić pantofelki gdy na zewnątrz panuje śnieżna lub deszczowa zawierucha. Oglądając kroniki prl zważyłam, że panie w tamtych czasach chadzały w tego typu butach. Koniecznie na koturnie i z odsłoniętą kostką! Wtedy but nie pogrubia drastycznie nogi, co w moim przypadku jest cechą wielce pożądaną :)
płaszcz: lumpeks
broszka: by Masza*
torebka: wygrzebana w sklepiku z rupieciami na Brackiej
buty: deichamnn
*co jeszcze robi Masz możecie zobaczyć tu, a także na Rynku Starego Miasta na stoisku na przeciwko pocztówek :)
Pochodzenie zdjęć z notki: fotografie gazet z lat 50tyvh i 60tyvh. Moje zdjęcia: Panna Czarnota.
piękny płaszcz, mega!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ten płaszcz!
OdpowiedzUsuńOoo! Jak miło to czytać :D:D:D
OdpowiedzUsuń