czwartek, 18 października 2012

londyński zawrót głowy.

Cóż. Temat konkursu uważam za zamknięty, jedyne co mogę zrobić to określić go jako rozbrojony niewypał :) Zdecydowanie - albo zasady były mało porywające albo era decoupage'u rzeczywiście przemija i czas zająć się inną biżuterią! :)

Ale. Uznałam że wypada w końcu coś napisać. II rok na IHS okazuje się totalną masakrą, połyka w całości wolny czas i niebotycznie zaprząta głowę... A więc ostatnią rzeczą o jakiej myślę jest robienie zdjęć i pisanie postów :D Dlatego dzisiaj przedstawię Wam wrześniowe zakończenie podróży wakacyjnych - Londyn...

...czyli miasto, które mnie oczarowało. Jestem pod wielkim wrażeniem architektury, klimatu, miszmaszu kulturowego, ogromnej tolerancji, Camden Town, wielu uśmiechów, darmowych wejść do muzeów oraz gigantycznych cen komunikacji miejskiej :) I to wszystko dzięki Julce i Gary'emu - mojej ciotecznej siostrze i jej narzeczonemu. Gdyby nie oni prawdopodobnie w najbliższych latach nie wybrałabym się do Londynu, sądząc że stolica Anglii jest ostatnim miejscem jakie chcę zobaczyć. I... och! Przyznaję - bardzo się myliłam :) A towarzyszyła mi Panna Czarnota, bez której prawdopodobnie zgubiłabym się na pierwszym skrzyżowaniu albo zginęła pod kołami autobusu :)





 












 




W części modowo-odzieżowej chciałam Wam zaprezentować sukienkę, uszytą przez Maszę (a jakże!) z burdowego wykroju wykrój na suknię ślubną. Sukienka miała trafić do innej Oli, jednak okazała się za duża. Po małej przeróbce - dodaniu gumki na samym dole, co spowodowało że mogę ją podwinąć i nosić jako bombkę - trafiła do mojej szafy. A że moja szafa, podobnie jak ja, lubi żółte bombki, to obie jesteśmy szczęśliwe :D


 





Sukienka: Maszowa produkcja
(
Burda nr 4/2009, wykrój 125 - suknia ślubna)
Buty: Centro
Pasek: h&m
We włosach wypełniacz, a na nogach nylony
trzymane przez pas Grety (o którym pisałam tu!)




Zdjęcia moje: Panna Czarnota. Zdjęcia Londynu: Panna Czarnota i Cygarniczka.

11 komentarzy:

  1. Hehe, ja tak samo jak Ty i Twoja szafa bardzo lubię bombki, nawet te na choinkę. :) Z miłą chęcią też wybrałabym się do Londynu poczuć ten angielski klimat, niestety taka podróż na razie pozostaje w dziale moich marzeń, mam nadzieję, że kiedyś zmieni status na spełnione marzenie. Świetnie wyglądasz, stylowe Dziewczę z Ciebie! :)

    Pozdrawiam serdecznie i powodzenia na II roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. co to za śliczne zdjęcia ;)
    Pięknie wyglądasz

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie wyglądasz, obie sukienki mnie urzekły.Londyn jakoś nigdy mnie nie pociągał, jednak po zdjęciach sądzę, że gdybym tam była, też pewnie zmieniłabym zdanie:)Jeszcze nie było mi to dane.Zdjęcia masz prześliczne i ujmujące, a zółta bombka i ty to idealny duet!Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubie odwiedzac londyn, inspiruje;) Swietne stylizacje do zwiedzania wybralas, plus podoba mi sie twoja mimika, bardzo fajnie!
    Zapraszam na monic-dzej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Bajeranckie sa te zdjecia zza zadeszczowionej szyby!!

    No i te w nylonach, ale to ze wzgledow wiadomych ;) A co to sa za ponczochy - jakiej firmy? Wygladaja fajnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia z deszczową szybą są wymysłem mojej uzdolnionej fotograficznie koleżanki :)

      A nylony to Hudsony, najtańsze jakie można dostać na allegro :D Ale jestem z nich całkiem zadowolona - jak na tą cenę są bardzo wytrzymałe.

      Usuń
  6. 20 czy 30 den?
    mi się w Hudsonach bardzo podoba "zbrojenie" stopy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Taka kobieta na progu jest przykładowo znacznie bardziej ciekawa niż owa wszechobecna nagość. Jednak może ta nagość jest dlatego, że takie kobiety zniknęły..? A może odwrotnie…?

    Zresztą z mężczyznami jest podobnie jeśli chodzi o „chodzenie na łatwiznę”… Nawet w biurach to już coraz większa rzadkość
    Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nastały czasy, w których faceci chodzą w gangach i pod krawatami a kobiety w nylonowych pończochach (no i spódnicach / sukienkach)…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieta na progu...?:)

      Ale te czasy minęły i albo trzeba się z tym pogodzić albo odtwarzać je we własnym zakresie :) Nie zmusisz kobiet do noszenia nylonów, a mężczyzn do chodzenia w garniturach...

      Mamy ten plus, że żyjemy w świecie w którym nie ma konwenansów i możemy sami decydować o tym jaki styl życia przyjmujemy, co na siebie zakładamy, jak żyjemy. Jedyne co może ograniczać to możliwości finansowe, ale to też można obejść :)

      Poza tym u Ciebie na blogu jedna z dziewczyn napisała - i zdecydowanie się z nią zgadzam - że gdyby wszystkie kobiety chodziły w nylonach i retro sukienkach, to byłoby nudne. I byłoby! Zazwyczaj nie wzdycha się do tego co ma się na co dzień - z tej prostej przyczyny, że staje się to codziennością, czymś oczywistym :)

      Usuń
    2. Ja się z tą "nudnością" akurat zupełnie nie zgadzam. Co prawda nie pracowałem nigdy z dziewczyną/kobietą noszącą na codzień nylony i sukienki z lat 50-tych, ale za to z taką noszącą pończochy i sukienki/spódniczki i jakoś nigdy nie byłem tym znudzony.
      Tak samo jak pracując na projekcie we Włoszech miałem kolegę, który był pod krawatem i też nie wyglądał nigdy nudząco... Ale też on był ubrany w garnitur, a nie w niego przebrany (jak to u co-niektórych)

      Usuń
    3. poza tym są pończochy RHT, NHT, FF z 4 różnymi typami wzmocnień stóp, te pończochy występują powiedzmy w 6-8 głównych kolorach, do tego dochodzą "contrast reinforcements" - więc mamy pi razy oko ok. 70 różnych pończoch, czyli nosząc jakieś codziennie, daną parę ma kobieta tylko pięc razy w roku - no to chyba nie ma się tutaj czym znudzić...? :)

      Usuń